26 stycznia przypadał Ogólnopolski Dzień Transplantacji, obchodzony od 2005 roku w rocznicę pierwszego udanego przeszczepu nerki w Polsce, który został przeprowadzony w I Klinice Chirurgicznej Akademii Medycznej w Warszawie w 1966 roku. Naszym gościem jest dziś dr n.med. Jolanta Majer – Szpitalny Koordynator ds. przeszczepień w Wojewódzkim Szpitalu im. NMP w Częstochowie. Jak to jest w Polsce z tą transplantologią? Ona nam się w jakiś znaczący sposób rozwija w ostatnich latach? I nie pytam tu tylko o taką czysto techniczną stronę ale przede wszystkim o świadomość wśród pacjentów i ogółu społeczeństwa?

JM: Szansą na rozwój zawsze jest świadomość społeczeństwa i doskonale wiemy jak dobrą i wspaniałą sprawą jest otrzymanie przeszczepu, czyli szansy na wolność od choroby, szansy na życie, a także możliwość dalszego leczenia pacjenta w domu, na dializach, ani nie na aparacie płuco-serce, do którego jest podpięty w szpitalu.

Ze statystyk wynika, że organy pobrane od jednej osoby, są w stanie uratować siedem kolejnych. To liczby, z którymi chyba nie ma co specjalnie dyskutować?

JM: To wielki postęp medycyny i jedyny sposób na leczenie schyłkowych niewydolności narządów dla pacjentów, którzy oczekują na przeszczep i nie mają większej perspektywy leczenia, nie mają też szans na przeżycie bez takiego przeszczepu. I tak jest to prawda, że jedna osoba może uratować wielu pacjentów.

Może to trochę nieelegancko zabrzmi, ale powiedzmy co najczęściej przeszczepiamy?

JM: Najczęściej przeszczepiamy nerki bo tu mamy zazwyczaj aż dwóch beneficjentów w takiej sytuacji. Czyli jedna nerka wędruje do jednego biorcy, a druga do kolejnego. W przypadku nerki oceniam, że jest to na tyle procedura bezpieczna, że gdyby nawet w przyszłości pojawiła się jakakolwiek dysfunkcja takiego przeszczepu czy odnotowano by niepowodzenie w pracy przeszczepu to pacjent ma zawsze szansę wrócić na dializy. Nerki są więc organem, który w Polsce przeszczepia się najczęściej, aczkolwiek dość często przeszczepia się też rogówki.

Takie przeszczepy wykonywane są najczęściej u osób dorosłych. A jak sytuacja wygląda z najmłodszymi pacjentami?

JM: Jeżeli chodzi o rozszerzane kryteria biorcy, możliwości zostania rozszerzają się coraz starsze osoby mają proponowane leczenie za pomocą przeszczepionego narządu. Już dziś wiek powyżej 70 lat nie jest żadnym przeciwwskazaniem żeby otrzymać narząd. Jeżeli chodzi o dzieci to sytuacja jest o tyle trudna, że w tym przypadku organ do przeszczepu może być tylko organem dziecięcym, a tych dawców jest po prostu mniej.

A jak sytuacja wygląda na naszym lokalnym podwórku? Zarówno w Województwie Śląskim jak i w samej Częstochowie?

JM: Bardzo rzadko mamy do czynienia z dawcą dziecięcym. Proporcja pomiędzy dawcami dziecięcymi a dawcami dorosłymi to ok. 1:6.

Jak wygląda sama procedura?

JM: My jako szpital donacyjny mamy taki obowiązek zarówno moralny jak i ustawowy, zgłaszania potencjalnych dawców. Staramy się i nie tracimy takiej sytuacji, w której moglibyśmy pomóc komuś, kto czeka na przeszczep.

A przeszczepy od żywych osób?

JM: Przeszczepy od żywych osób raczej nie są prowadzone w naszym szpitalu . Takie procedury realizowane są przez szpitale kliniczne posiadające Oddziały Transplantologiczne, myślimy tu o takich organach jak nerka lub część wątroby. Założeniem takiego działania jest to, żeby taki zabieg nie zaszkodził samemu dawcy. To są więc zwykle przeszczepy rodzinne, rzadko zdarza się żeby to był przeszczep od niespokrewnionego dawcy. Tutaj też należy wykluczyć takie sytuacje, w których ktoś mógłby zechcieć czerpać korzyść z oddania narządu, bo to jest prawnie zabronione. Przeszczepy od żywych dawców prowadzą zazwyczaj kliniki, który następnie sprawują opiekę nad osobą, która taki narząd oddaje.

Gdyby miała Pani pomyśleć o przyszłości i perspektywie 5-, 10-letniej, gdzie chciałaby Pani widzieć polską transplantologię? Czego życzyłaby Pani sobie jeśli chodzi o rozwój tej dziedziny medycyny i rozwój świadomości społecznej w tym obszarze?

JM: Życzyłabym sobie większej świadomości ludzi i idącej za tym zwiększonej donacji narządów. Wyobrażam sobie taki rozkwit nauki i rozwój przyszłości technologii w postaci komórek narządów, które mogą być wyhodowane, albo drukowane w technologii 3D. Obecnie jednak jeszcze do tego miejsca jest nam daleko. Dlatego największe nadzieje obecnie pokładam we wzroście szerokiej zbiorowej świadomości społecznej, że nasze narządy po naszej śmierci nam nie są już potrzebne, a mogą być życiem dla innych ludzi. Powiedzmy o tym naszym rodzinom, aby znały naszą wolę. Ani serca, ani nerki nie rosną na drzewach, wie to każdy kto liczy swoje dni czekając na swoją szansę na życie – na przeszczep.

© Biuro Prasowe Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego im. NMP w Częstochowie